Hej, dzisiaj postanowiłam poruszyć temat konkursów, które jednym kojarzą się z miłymi nagrodami, które wpadły w ich łapki, drugim z goryczą przegranej. Jednakże nie wszystko jest takie piękne i teletubisiowe. Niestety, w przypadku konkursów zdarzają się sytuacje, które wprost podnoszą ciśnienie i skutecznie zniechęcają do brania udziału w kolejnych. Opiszę wam, co naprawdę mnie denerwuje w konkursach oraz moje doświadczenia z tym związane. Mieliście podobne sytuacje? Co najbardziej was w nich irytuje? Koniecznie dajcie znać!
(obrazek wykonany przeze mnie na wzorze Konstelacji)
1. Przegrana
Każdemu kiedyś zależało na danej książce/mandze bądź innym przedmiocie, o który podjęło się batalię z wieloma innymi osobami. Konkurs ma za zadanie wyłonić najciekawsze prace bądź szczęśliwca, który zostaje wylosowany. W każdym tli się nadzieja, że jednak mu się uda, a gdy widzi wyniki, spotyka go zawód. Nie udało się, trudno, żyje się dalej, ale pewien smutek pozostaje. Co nie zmienia faktu, że można było się świetnie bawić i być dumnym z napisanej przez siebie pracy konkursowej, więc przegrana to żaden powód do wstydu czy złości. Nikt nie lubi przegrywać, ale to porażki nas budują jeszcze bardziej od wygranych! Sama wielokrotnie przegrywałam, ale wiedziałam, że moje prace nie były dość dobre, aby się załapać na nagrodę. Zwłaszcza, jak czytałam te, które faktycznie spodobały się jurorom. Do nikogo pretensji nigdy nie miałam, bo zwyciężają lepsze, bardziej kreatywne prace. Ogranicza nas jedynie wyobraźnia, a w przypadku wielu ludzi jest ona niezwykle bogata. Pamiętam, jak zależało mi bardzo na wygraniu "królika w lunaparku". Brałam udział chyba w 5 konkursach o ten tytuł i w ostatnim z nich, kiedy nadzieję traciłam, udało mi się ją wygrać. Po przegraniu poprzednich 4 to była naprawdę miła niespodzianka.
2. Przedłużające się terminy wysyłki
Udało się jednak wygrać i to naprawdę piękne uczucie. Świadomość, że otrzyma się za darmo przedmiot, o który z taką zawziętością się walczyło, poruszając komórki mózgowe i swą kreatywność do granic możliwości, jest naprawdę wspaniała. Jednak przychodzi smutny czas oczekiwania. Po ogłoszeniu wyników, należy czekać jakąś chwilę, żeby organizator (po uzyskaniu twoich danych) mógł nadać paczuszkę. Miesiąc to jeszcze nie jest tak długo, choć po takim czasie człowiekowi rodzi się w głowie pytanie "zapomnieli o mnie/powinnam się przypomnieć?". Przytrafiały mi się sytuacje, głównie w pierwszych konkursach, w jakich brałam udział, że nie mogłam się doczekać i po miesiącu faktycznie napisałam do wydawnictwa, żeby dowiedzieć się, co się z książeczką dzieje. Po takiej malutkiej interwencji i kulturalnej wymianie zdań, za maksymalnie 3 dni faktycznie swoje nagrody otrzymałam. Później zdarzało się i tak, że inne wydawnictwa wysyłały książkę nawet po 1-2 tygodniach od zakończenia konkursu, co bardzo mnie cieszyło. Jednak ostatnio przytrafiła mi się naprawdę niemiła sytuacja z udziałem pewnego wydawnictwa. Po jakimś miesiącu napisałam do nich czy książki zostały wysłane, gdyż nic do mnie nie dotarło. Zostałam poproszona o podanie swoich danych, by mogli nadać je jeszcze raz. Normalna procedura, powtarzana w każdym przypadku. W tym czasie napisała też do mnie inna laureatka, która też niepokoiła się o ten czas zwłoki. Idąc śladem innych wydawnictw, też czekam 3... miesiące i nadal nic. Martwiąca się laureatka po napisaniu kilku maili otrzymała swoje książki po tych 3 miesiącach. Postanowiłam się upomnieć po raz drugi. Jednak tu zaczyna się ta niespodzianka. Pan z wydawnictwa stwierdził, że to "nieprawdopodobna historia", czym podniósł mi ciśnienie. Oczywiście, książki zostały ponownie wysłane, lecz po treści maili można było wywnioskować, że uważają mnie za darmozjada, który śmiał upomnieć się o książki, które pewnie dostałam i ukryłam w tyłku tarzana. Co do jednego mam pewność — nigdy więcej nie będę brała udziału w konkursach, w których nagrodą są ich książki. Szkoda mi czasu i nerwów.
3. Zadania konkursowe
Wiadomo, treść zadania konkursowego zależy od organizatora. To on decyduje, czego oczekuje od naszych prac oraz wybiera te, które spodobają mu się najbardziej. Nie każda tematyka przypadnie nam do gustu. Zależy też to głównie od miejsca, gdzie jest organizowany. Na Instagramie większość konkursów polega na zrobieniu zdjęcia, na FB oczekują kreatywnych komentarzy, na portalach czytelniczych różnych historyjek itp. Natomiast wielu blogerów stosuje prosty myk, który z reguły powinien ułatwiać robotę — rozdanie. Zgłaszasz się, otrzymujesz numerek i czekasz na wylosowanie. Najprostsze. Niektórzy z nich oprócz losowania wymyślają jeszcze jakieś zadanie. Jaki jest sens łączenia jednego z drugim, skoro i tak wygrana zależy tu od szczęścia? Niewielu z nich wybiera jakieś kreatywne zadania typu wymyślić krótkie opowiadanie, zadać pytanie czy najbardziej przeze mnie znienawidzone "czemu ty powinieneś wygrać". Jak widzę takie zadanie od razu zamykam stronę z konkursem, gdyż nie potrafię na nie sensownie odpowiedzieć. To byłaby jedynie strata czasu. Jednak bardzo lubię kreatywne konkursy, więc w miarę możliwości biorę udział (kiedyś w kilku jednocześnie, teraz już bardzo rzadko). Różnorodność jest ogromna, a jak z ich realizacją? To już zależy od kierownika całej zabawy.
4. Pierdyliard wymogów
Każdy organizator decyduje o warunkach, jakie musimy spełnić. Niektóre z nich są bardzo proste, dostosowane do miejsca przeprowadzania konkursu. Na FB jest to obserwowanie danej osoby, udostępnienie i polubienie posta konkursowego; na Instagramie polubienie oraz udostępnienie posta konkursowego na instastories; na blogu obserwacja i polubienie różnych mediów. Jednakże dodatkowo zapraszanie znajomych jako wymóg konieczny to już lekka przesada. Niech będzie ich jak najwięcej, brat, siostra, wujek, ciotka, pies sąsiada, nawet znienawidzona teściowa, byle liczniki się zgadzały! Dodatkowo najlepiej udostępnić post konkursowy na swoim blogu! Jeżeli konkurs organizowany jest na blogerze, to po kiego grzyba dawać taki wymóg konieczny? Może to być coś dodatkowego, zależnego od woli osoby biorącej udział w konkursie. Ba, głównie takie wymogi są przy rozdaniach! W wypadku kreatywnych wypowiedzi, wystarczy być obserwatorem, polubić post (nie zawsze) i odpowiedzieć na pytanie. Dlatego o wiele bardziej wolę brać udział w konkursach na "Lubimy Czytać" czy "Granice", gdzie można użyć trochę wyobraźni i nie ma kosmicznych warunków, żeby wziąć udział w zabawie.
5. Trzymanie się terminów ogłaszania wyników
Z tym problem ma wielu blogerów oraz portali. W przypadku kreatywnych konkursów na portalach czytelniczych, gdzie jest ich kilka w niewielkim odstępie czasu, można zrozumieć lekkie "obsuwy". Zdarzało się też, że w nawale konkursów, po prostu o jakimś zapomnieli. Natomiast blogerzy... W większości sprawa wygląda tak — 3/5/7 dni na werdykt (głównie przy rozdaniach). Jak zwykle wyniki pojawiają się po 14-30 dniach, ale co tam, przecież są! A ty codziennie wchodź na bloga, nabijaj wyświetlenia i sprawdzaj, czy nie zostały ogłoszone wyniki, bo nagroda przepadnie! I to szybciej niż w przypadku rozstrzygnięcia konkursu.
6. Terminy przepadania nagród
Jak w przypadku ogłaszania wyników — terminy nie zawsze są utrzymywane, tak nagrody przepadają idealnie, co do sekundy! Nie jest ważne, że bloger spóźnia się tydzień, dwa czy miesiąc z wynikami, ale ty powinieneś obserwować każdą jego aktywność w mediach, żebyś nie stracił okazji. Zazwyczaj są to 3, w porywach 5 dni na odpisanie (jedynie na portalu "Lubimy Czytać" jest to 14). Organizator ma prawo się spóźnić, niestety ciebie już ten przywilej nie obowiązuje, co jest smutne. Do tego informacja na blogu pojawia się zazwyczaj tak, że może umknąć czyjejś uwadze (w komentarzu do posta). Portale takie jak "Granice" wysyłają maila z informacją o rozstrzygnięciu konkursu, "Lubimy Czytać" ogłasza wyniki w komentarzu (jest to ostatnia wiadomość pod postem konkursowym, w którym oznaczani są laureaci, a także pisana jest do nich prywatna wiadomość). Tylko raz naprawdę spóźniłam się na wyniki konkursu (akurat na YT), o którym zapomniałam. Weszłam sobie pewnego razu, po jakimś miesiącu na swoje konto i widzę powiadomienie (oznaczono mnie w poście). Dopiero po tym skapnęłam się, że faktycznie moja odpowiedź najbardziej spodobała się jury. Organizatorka cierpliwie czekała, aż odpiszę i nie było żadnych problemów, czy też nieprzyjemnych uwag. Nagrodę otrzymałam za chyba 1-2 dni. Można? Oczywiście, wystarczy tylko chcieć.
Post można znaleźć na:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz