22 listopada 2020

"Darwin's Game" Nexus


Tytuł: Darwin's Game
Studio: Nexus
Gatunek: Shōnen, Isekai
Liczba odcinków: 11
Liczba serii: 1
Kontynuacja: —

Uwaga! AMV jakie zostało wstawione do posta ma za zadanie pokazać wam, co możecie zastać w tym anime, jeżeli zechcecie się za nie zabrać. Po obejrzeniu danych serii zawsze szukam takich filmików, aby obejrzeć kreatywność ludzką. Jest to swojego rodzaju mała promocja tych osób, które naprawdę zdołały stworzyć coś świetnego i uważam, że warto ich prace przedstawić. Wybieram takie, które zawierają w sobie jak najmniej/zero spoilerów. Gdy je komuś pokazuję, zazwyczaj zachęcają, więc może i wam pomogą w podjęciu decyzji, czy za daną serię się zabrać? Jeśli mimo wszystko wolicie tylko kierować się opinią w obawie przed obejrzeniem "za dużo", po prostu pomińcie nagranie.

17-letni Kaname Sudō otrzymuje w wiadomości link do pewnej gry, wysłany przez kolegę, z którym nie można się już skontaktować. Bez chwili namysłu odpala aplikację i zostaje wplątany w świat, którym rządzi jedna zasada — zabij lub zgiń. Kaname dowiaduje się, że każdy z graczy posiada Sigil, unikatową umiejętność przypisaną danej osobie. Dzięki niemu o wiele łatwiej jest walczyć. Licealista nie chce się pogodzić ze swoją obecną sytuacją, ma zamiar zaprowadzić porządek, a żeby tego dokonać planuje jedną rzecz — pozbyć się odpowiedzialnego za to wszystko administratora śmiertelnej gry.

"Wielu poległo ratując innych. Po prostu nie pozwól, by tobie też się to przytrafiło."

Widząc opis, moja pierwsza myśl była taka "o matko, muszę obejrzeć". Przez to, że na ten moment anime ma tylko jedną serię, dość szybko można nadrobić zaległości. Sama liczę, że kolejne sezony również powstaną, gdyż manga wciąż jest rysowana.

Wplątany w śmiertelną grę licealista próbuje przetrwać. Choć z początku sam nie wierzy w to, co się dzieje, dość szybko nabiera przekonania, że aby przetrwać, musi sięgnąć po ostateczność. Najbardziej podoba mi się w nim to, iż nie jest jakimś superbohaterem, specjalnie wykreowanym na jakiegoś boga gry. Wręcz przeciwnie, to szczur w klatce, który boi się mordować i chce po prostu odejść z Darwin's Game. Chłopak nie wie, czy jest w stanie zabijać i niezbyt chce się o tym przekonać. Za to próbuje dogadać się z każdym, zaufać ludziom, których spotyka. Dzięki swojej postawie zjednuje sobie sojuszników.

"Gdyby mój Sigil nie był drugorzędną mocą pozwalającą na widzenie aury istot żywych, może byłbym w stanie bardziej ci pomóc, jednak jak dobrze cię znam... Wiedząc, że masz najsilniejszą aurę, jaką do tej pory widziałem, mam przeczucie, że sobie poradzisz."

Sama gra gromadzi w sobie ludzi o różnych charakterach, niejednorodnych i przez to ciekawych. Każdy z nich ma swoje pobudki, grzechy, skryte pragnienia, aby brać udział w śmiertelnych potyczkach. Można spotkać dziwadła, porządnych ludzi, z pozoru niewinne dzieci, które bez wahania wbiją ci nóż w plecy. Jednych motywuje zemsta, drugich pieniądze, jeszcze inni pożądają władzy i siły. Niebezpieczne, destrukcyjne cele.

"Wygrywając i zabijając, przetrwasz."

Przyjaciele głównego bohatera to zbieranina ledwo poznanych ludzi, którym udaje się razem wykonać bardzo ciężkie zadanie. Każdy z nich jest na swój sposób wyjątkowy, choć nie wiemy o nich zbyt wiele. Do tego — co najważniejsze, bo wiele serii na tym poległo — nie denerwują mnie. Nie są nachalni, nie wpierniczają się w paradę, kiedy to faktycznie nie jest konieczne. Mają swoje rozumy i podążają za nimi, a do tego potrafią się dogadać i razem współpracować. W tej niebezpiecznej grze wprowadzają choć odrobinę normalności. Są to ludzie młodzi, więc poznają siebie, starają się wzajemnie sobie ufać. Ich więź jest mocna, niczym rodzinna.

"Nie chcę umrzeć z powodu jakiejś głupiej gry!"

Sam pomysł również jest interesujący. Gra komórkowa, która okazuje się zabójcza. Niby brzmi śmiesznie, prosto, a jednak się sprawdza. Stworzona przez osobę, która tak właściwie jest najbardziej tajemnicza z całej serii. Nikt nie ma pojęcia, co mu przyświeca, co z tego ma. Jednak można to porównać do zabawy w boga — administrator tworzy grę, na całkiem nowych zasadach w świecie, który dobrze znamy.

Najbardziej podoba mi się fakt odkrywania swojej drugiej, morderczej natury. Z pozoru są zwyczajnymi nastolatkami, którzy mają nudne życie, chodzą do szkoły i spotykają się ze znajomymi. Jednak dzięki tej grze mogą poznać swoje wnętrze i demony, które w nich siedzą. Nawet miła i uczynna osoba może skrywać w sobie okrutną bestię. Poznanie samego siebie, zaakceptowanie tego i pójście dalej — łatwiej mówić, trudniej zrobić.

Same walki naprawdę wyglądają świetnie. Pada niezliczona ilość kul, trupy ścielą się jeden na drugim, krew bryzga po ścianach, a oderwane kończyny walają się pod nogami. Takie są realia nowej rzeczywistości, w jakiej przyszło się bohaterom zmierzyć. Takie jest Darwin's Game.

"Nienawidzę tej gry."

Plusy:
  • bohaterowie nie są irytujący, mało o nich wiemy, jednakże wykreowani są dobrze, barwni i nie raz potrafią człowieka zaskoczyć. Do tego są zgrani i ufają sobie, a znają się od niedawna;
  • nie ma tutaj niepotrzebnej haremówki, która niszczy wszystko;
  • Kaname nie jest od razu jakimś kozakiem, wręcz przeciwnie — boi się, nie chce zabijać, jednakże przystosowuje się do panujących wokół zasad, to nie jakiś bóg gry;
  • cały koncept na grę komórkową oraz Sigile, które ułatwiają zabijanie, sposób, w jaki prowadzona jest fabuła oraz ukazana tutaj brutalna rzeczywistość są naprawdę dobre;
  • zasady gry nie są łamane, kiedy tylko bohaterom się umyśli, twardych reguł muszą przestrzegać, gdyż nie są jakimiś bogami i nie mają specjalnych przywilejów od admina;
  • grafika jest naprawdę śliczna, podobnie opening i ending, które zapadają w pamięć.
Minusy:
  • soundtrack łatwo się zapomni, nie wywołuje żadnych emocji (w wielu seriach odgrywa największą rolę, przyprawiając widza o gamę różnorakich doznań). Brakuje jakichś naprawdę wstrząsających kawałków do świetnych scen walki;
  • kreacja niektórych pobocznych bohaterów niezbyt przypada do gustu, a raczej ciężko zrozumieć ich postępowanie;
  • pominięcie ważnych postaci z mangi, które mają kluczowe znaczenie dla fabuły.

*Spoiler zone*
[Jeżeli chcecie przeczytać zawartość, zaznaczcie tekst. Jest on koloru białego, abyście uniknęli spoileru]. Porównam też Darwin's Game z popularnym Sword Art Online, czyli inną "grą śmierci". W przypadku tego drugiego, miłość między bohaterami wybucha zbyt szybko i gwałtownie, tak z dupy, natomiast w D-Game jest to powolny proces, a pierwszy pocałunek nie oznacza od razu ślubu! Wytłumaczenie, że są w morderczej grze to wymówka, bo dało się to ładnie przedstawić, a nie w sposób, jakby autorowi brakowało pomysłu (omawiany w tym poście tytuł jest najlepszym przykładem, że da się miłość przedstawić jako subtelny i wolny proces). SAO wypada tutaj blado. Następną różnicę widzimy w postaciach — w Sword Art Online są naprawdę źle wykreowane, nierealne i wkurzające. Haremówka Kirito to zbiorowisko kobitek, które wzajemnie sobie słodzą, a każda go kocha, jednak on nie potrafi wprost powiedzieć, iż jest w związku z Asuną. W Darwin's Game nasz Kaname ma normalną ekipę, która nie irytuje, klan tworzą przyjaciele z obu płci i w żadnym z nich nie widać nadmiernego zainteresowania kimś z ekipy. Każdy wie, że między Kaname i Shuką rodzi się uczucie i szanują to, a tak poza tym są tylko przyjaciółmi i tego się wszyscy trzymają. I oczywiście najważniejsze — w SAO limity dla Kirito nie istnieją, przecież on jest mistrzem łamania zasad gry i całego uniwersum, kiedy chce, a w przypadku D-Game mamy twarde reguły i bohaterowie się do nich dostosowują.


Recenzję można znaleźć na:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz