[obrazek wykonany przeze mnie na wzorze Konstelacji]
Wielu zapalonych czytelników może zadawać sobie pytanie "czy warto czytać opowiadania na blogach, przecież powstaje tyle książek?". Owszem, każdy jakoś zaczynał, blogerzy są pisarzami-amatorami, którzy chcą podzielić się swoją twórczością z innymi. Są pełni pasji, chęci i energii. Chociaż nie zawsze wykreowane przez nich światy i bohaterowie są dziełami na miarę S. Kinga, czy powszechnie uwielbianej J.K. Rowling, którymi wielu się zachwyca (niestety nie należę do tej grupy), a fabuła nie raz kuleje (jestem tutaj jednym z najlepszych przykładów jako twórca), ale kogo to obchodzi? Przecież nie tworzymy powieści, które później zapełnią sklepowe półki okrzyknięte kolejnymi bestsellerami. Jedynie ćwiczymy swój warsztat pisarski, poznajemy ciekawych ludzi, którzy zechcą zajrzeć i skomentować nasze prace, a także świetnie się bawimy.
Owszem, nasze opowiadania nie posiadają profesjonalnej korekty, nad którą siedzi kilka osób i dogłębnie analizuje każde zdanie po pierdyliard razy, wyszukuje najmniejszych błędów, żeby tekst nie raził w oczy. Mimo tego znajdują się na blogosferze takie osoby jak bety, które pomagają blogerom poprawić jakość ich pisania, wytykają błędy i tłumaczą, dlaczego powinno być tak, a nie inaczej. Po takich poprawkach rozdziały wyglądają naprawdę przyzwoicie, natomiast blogerzy w następnych postach nie popełniają już takich samych gaf, gdyż pisząc cały czas się uczą.
Nie od razu Rzym zbudowano, zatem wiadomo, że do napisania "arcydzieła" potrzebny jest czas, cierpliwość i praca. O ile z dwoma ostatnimi nie mamy żadnego problemu, ciężko jest znaleźć odpowiednią ilość czasu, ale zawsze staramy się go zagospodarować, choć w małej ilości, żeby skleić kilka zdań. Wbrew pozorom to mozolna praca i wcale nie jest tak łatwo napisać dobre opowiadanie. Najważniejszy jest pomysł, a potem jego realizacja. W książkach coraz ciężej znaleźć jakiś tytuł, w którym pojawiłoby się coś nowego. Powtarzają się utarte schematy, którymi podążają kolejni pisarze. Czy w przypadku opowiadań na blogach jest tak samo? Hmm, być może znajdzie się sporo takich przypadków, ale również można wyszukać jakieś nowości, które mogą zaskoczyć. Wyobraźnia ludzka jest nieograniczona, a blogerzy potrafią z niej korzystać, wymyślając kolejne opowiadania. Nawet, jeżeli piszą oni już przemieloną wielokrotnie historię "Harry'ego Pottera" czy "Igrzysk Śmierci", mają jednak jakiś pomysł, co mogłoby się wydarzyć inaczej lub wykreować zupełnie coś innego. Potrafią w ten sposób zainteresować osoby, które są wielkimi fanami tych książkowych serii.
Najlepszą rzeczą jest czytanie opowiadań, które są w trakcie tworzenia. Wiadomo, w książce jest o tyle lepiej, że posiada się ją w całości i ma pewność, dotarcia do końca i przeczytania zakończenia. Jeśli chodzi o blogi — bywa różnie. Wiele opowieści jest po prostu porzucanych ze względu na brak chęci do dalszego pisania, weny, czy też ograniczoną ilość czasu lub inne problemy. Mimo tego śledzenie niektórych historii jest ciekawą przygodą. Oczekuje się kolejnego postu z niecierpliwością, snując kolejne domysły o tym, co może się wydarzyć. Niepewność, nieprzewidywalność i chęć jak najszybszego poznania odpowiedzi są czasem nie do wytrzymania, ale pozytywnie. Kiedy rozdział się pojawia, mamy ochotę nawet ucałować wrednego sąsiada, w jego łysawą głowę, strzelać komplementami we wrogów, jak z armaty, takie ogromne szczęście nas ogarnia. Dotarcie do końca historii, bycia cały czas obecnym w procesie twórczym autora, domyślanie się, co mógł wykombinować i poznawanie ciekawych opowiadań, których odpowiedników w książkach możemy nie znaleźć, jest wspaniałym uczuciem. Niestety, smutek ogarnia nas, gdy czytamy informację, że to koniec, blog zostaje zawieszony na wiecznie nieodwieszenie. Mimo tego nadal poszukujemy nowych historii, a do starych chętnie wracamy, żeby jeszcze raz przypomnieć sobie skrajne emocje, jakie nami targały podczas czytania pierwszy raz tych rozdziałów. Największą satysfakcję daje odgadnięcie jakichś wydarzeń, a nawet samego zakończenia. Choć autor wie, że ktoś już to rozgryzł, jego również cieszy, że znalazła się osoba, bądź grupa czytelników, która dała radę, odgadła końcówkę, myśli podobnie, jak on! Spekulacje wszystkich, nie jest istotne czy błędne, czy poprawne, napawają go dumą, że faktycznie czytają posty, główkują, analizują treść i wyciągają wnioski. Czego chcieć więcej?
Autor ma stały kontakt z czytelnikami poprzez komentarze lub inne formy kontaktowe. Nigdy nie zamyka się na swoich odbiorców i stara odnieść do opinii każdego z nich. Nie zawsze są one pochlebne, ale konstruktywna krytyka jest jeszcze milej widziana niż powszechne słodzenie, bo nie tworzymy jakiegoś kółka wzajemnej adoracji. Czasami wymieniamy się dobrymi radami, a swoimi spostrzeżeniami i spekulacjami dostarczamy też pomysłów autorom na dalsze poprowadzenie fabuły, jeśli cierpi na chwilowy brak pomysłów. Wszystkie rady twórca bierze sobie do serca i stara się, żeby dało się jakoś jego wypociny czytać. Może nie od początku idzie komuś świetnie, ale dzięki pomocnym radom, do których się stosuje, widać progres, to już jest powód do zadowolenia dla obu stron. Można wejść w różne relacje, nawet napisać bloga wspólnie, jeśli odnajdą się fani tych samych gatunków, o podobnych upodobaniach i myśleniu.
Umieszczamy swoje opowiadania na blogosferze za darmo. Jedynymi korzyściami jakie mamy, jest poznanie innych ludzi, bo czytelnik to też człowiek, nie zagryzie cię, a jego rady również okazują się być cenne. Niekiedy, porównując książki, które w ogóle nie powinny powstać, a jeszcze trzeba zapłacić, żeby je przeczytać, do opowiadań blogowych, to te drugie są czasem i lepiej napisane. Nie namawiam tutaj do całkowitego odpuszczenia sobie książek, bo jest dużo perełek wartych przeczytania, ale takowe można też w blogosferze wyszukać. Jest ich niczym grzybów po deszczu, wystarczy tylko chwilę przysiąść do jakiegoś katalogu, który je gromadzi i odnaleźć wśród gatunków, które danego czytelnika interesują. Nic trudnego nie ma, zawsze można spróbować i się przekonać. Odmiana zawsze mile widziana, wiem to z własnego przykładu. Wcześniej nie bardzo lubiłam czytać książki, wolałam blogi, ale jak się wciągnęłam, to nie wyobrażam sobie, żebym miała przestać czytać zarówno jedno, jak i drugie.
Z pisania również nie rezygnuję, przynajmniej do czasu skończenia mojego największego projektu. Czy po nim wrócę do innych wykreowanych przeze mnie historii? Nie wiem, zobaczę. Nastały dość ciężkie czasy dla blogera. Autorzy w większości przechodzą na platformę wattpad, gdzie dalej publikują swoje dzieła. Jednak poziom wstawianych tam prac jest bardzo różny. Od skrajnie złych i durnych opowiastek do naprawdę interesujących.
Czytanie blogów sprawia nie tylko radość pisarzom, ale również czytelnikom. Spędzają oni miło czas podczas miłosnych zawirowań, zwrotów akcji i spokojnych chwil. Mają oni możliwość bezpośrednio zapytać autora, co mu przyświecało, gdy pisał dany rozdział. Mogą udzielać porad, brać udział w tworzeniu tego dzieła! W końcu cały proces twórczy obserwują od początku, do samego końca. Nie zawsze doczekają się epilogu, lecz twórcy pełni pasji starają się jednak ukończyć swoje dzieła. To jeden z niewielu minusów. Nic nie kosztuje, a można poczuć "powiew świeżości" przez zupełnie nowy temat, którego żaden zawodowy pisarz nie wymyślił.
Tak przynajmniej ja to widzę. Post opisywany jest trochę z perspektywy samego blogera, który tworzy amatorskie opowiadanie, trochę czytelnika, który uwielbia się w podobne twory zagłębiać. Mam nadzieję, że nie zanudziłam nikogo swoimi wywodami. A może kogoś przekonałam?
Post można znaleźć na:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz